Dubel #75 – Stalownik (2018)
Wraz z końcówką kwietnia, znane nam już studio Gawlock Pictures wydało na światło dzienne „Stalownika” – projekt, który jak podkreślają twórcy, był realizowany przez bite 3 lata. Płytka z tym półgodzinnym filmem trafiła do redakcji Kinoamatorskie.pl i cierpliwie czekała na swoją recenzję… Aż do dnia dzisiejszego, kiedy to płyta ze „Stalownikiem” ruszyła w moim napędzie DVD…
Co się okazało? Ano pierwsza rzecz, z której się ucieszyłem to fakt, że nie potraktowałem tej produkcji powierzchownie. Przyznaję, że jakoś ciężko było mi znaleźć czas na obejrzenie tego filmu, ale gdzieś z tyłu głowy wiedziałem, że nie mogę oglądnąć dzieła Pawła Szymkowiaka i jego ekipy w tzw. międzyczasie. Po tym, co zobaczyłem dwa lata temu, wiedziałem że najnowsze dziecko Gawlock Pictures wymaga odpowiedniego skupienia. Nie myliłem się. To, co powitało mnie w tym filmie, to wszechobecna klaustrofobia. Pomimo że znajdziemy tu ujęcia z drona i kilka szerokich przestrzeni, większość zdjęć jest realizowana na bliskich planach. Potęguję to wrażenie osaczenia, a momentami wręcz włażenia z butami w psychikę głównych bohaterów. Trzymanie się tak blisko ich ucharakteryzowanych facjat powodowało, że miejscami czułem się naprawdę nieswojo. Efekt ten został wzmocniony klimatycznym i tajemniczym oświetleniem, które odsłania nam w ciemnych lokacjach dokładnie tyle, ile autorzy chcieli nam pokazać. Całość dopełnia absolutnie świetnie dobrana muzyka.
Autorzy bez wątpienia chcieli nam pokazać dopieszczoną scenografię. Mocną stroną filmu są wszelkie elementy, które otaczają bohaterów. Mówię tu zarówno o lokacjach, jak i o przedmiotach. Ekipa Szymkowiaka odrobiła lekcje z preprodukcji i doskonale przygotowała to, co potem mogliśmy zobaczyć na planie filmowym. Zresztą całości spektaklu dopełniają znakomite i dopracowane w najmniejszych detalach kostiumy. Za to wielki szacunek, ponieważ jest dla mnie niewyobrażalnym, ile to musiało kosztować pracy i kreatywności.
Warto w tym miejscu odnieść się do kunsztu operatorskiego Kamila Małeckiego, który jako osoba odpowiedzialna za zdjęcia próbował w najlepszy możliwy sposób ukazać wszystkie te elementy, o których pisałem wyżej. Wyszło mu to bardzo dobrze. Praca kamery być może nie zaskakuje, ale w jasny i zrozumiały sposób pokazuje temat ujęcia. Niektóre kadry są bardzo wysmakowane, a wszystko to w połączeniu z dobrym montażem powoduje, że warstwa wizualna znajduje się na wysokim poziomie. Nie można tego do końca niestety powiedzieć o warstwie audio. Dialogi są zrozumiałe, ale miejscami nagrane bardzo nierówno. Czasem odczuwamy echo i przestrzeń pomieszczenia, by za chwilę otrzymać prawie studyjną jakość dialogów. Coś tu nie do końca zagrało. Podobnie zresztą jest w dźwiękach strzelanin. Zdarza się, że dźwięk broni przypomina bardziej wystrzał z kapiszona, aniżeli z prawdziwego, mięsistego naboju. Żeby jednak nie było, dźwięk jest na dużo lepszym poziomie niż w większości filmów niezależnych i amatorskich, które dane mi było widzieć, ale Panowie – to już Wasz drugi film i oczekuję czegoś więcej.
Analogiczna sytuacja ma miejsce w grze aktorskiej. Tak, jak i w pierwszej części, tak i tutaj dobrą robotę wykonał Kuba Bergel – odtwórca roli Stalownika. Jego postać jest przekonująca i zachowawcza. Jako widz jestem w stanie uwierzyć, że Stalownik mógłby żyć jako prawdziwa postać z krwi i kości. W rolach drugoplanowych jest już różnie. Najlepiej moim zdaniem sprawił się „cyborg Naczelnika”, w rolę którego wcielił się Karol Gaj. Ten zróżnicowany poziom gry aktorskiej nie umniejsza jednak zasług reżysera. Widać, że Paweł robił wszystko, aby wykrzesać ze swoich współpracowników to co najlepsze.
Scenariuszowo jest bardzo w porządku. Fabuła filmu przedstawia perypetie Stalownika i Kokosa, którzy uciekają z rozbitego transportera przy pomocy kapsuły ratunkowej. Co prawda Kokosa w tym filmie nie mamy za wiele, ale wystarczy że występuje on zarówno na początku, jak i na końcu tej historii, dzięki czemu łatwo tę postać zapamiętać. Na duży plus zasługuje fakt, że dialogi między tymi dwoma mężczyznami nie są pozbawione specyficznego humoru. Sam scenariusz wyposażony jest w przynajmniej jeden zwrot akcji co powoduje, że widz napędza się wraz z rozwojem wydarzeń.
Ogólnie rzecz biorąc film ogląda się bardzo dobrze. Te 30 minut spędzone przed monitorem mija bardzo szybko, dlatego tym bardziej cieszy obecność niespełna 8 minutowego making of’a. Ten krótki filmik doskonale pokazuje, jak dobrze bawiła się cała ekipa podczas realizacji zdjęć. Na koniec chciałbym również pogratulować efektów specjalnych, które trzymają równy poziom przez cały czas trwania filmu. Trzymam kciuki za dalsze dzieła i liczę też na to, że Gawlock Pictures zaprezentuje nam coś innego niż kolejne perypetie Stalownika.
To Twój film? Przesadnie go pochwaliliśmy? A może przegięliśmy z hejtem? Koniecznie daj nam o tym znać w komentarzu! Jeśli to nie Twój film, nie szkodzi! Też podziel się swoją opinią!
Nikt
Przepiękny film...nie wiem co dodać...piękne kilkanaście minut. DziękuZza miedzy #6 - 15 porad, jak zostać lepszym reżyserem?
Bardzo dobre, konkretne wskazówki. Jestem ciekawa, czy współcześnie obDubel#14 - Obróbka skrawaniem (2012)
Dziękuję za recenzję i pozdrawiam :)Rumuński Szwadron
Szczerze, dawno się tak nie ubawiłem tym absurdalnym humorem. Jedyna