Medal of Honor
Medal of Honor… Jeszcze do dzisiejszego ranka, ten tytuł kojarzył mi się wyłącznie z dwiema rzeczami: moją ulubioną grą komputerową, która przenosi nas w czasy II wojny światowej oraz z Medalem Honoru – odznaczeniem przyznawanym za specjalne zasługi. Jednakże po seansie, który już chyba trzeci raz przełożono, muszę powiedzieć, że Medal of Honor uzyskał dziś dla mnie nowe oblicze – przyjął twarz filmu, którego obejrzenie nie zmusiło mnie do ciągłego patrzenia na zegarek.
Nie będę się rozwodził nad fabułą filmu, aby Wam jej nie zdradzić, przytoczę tylko oficjalny opis:
„Siedemdziesięciopięcioletni Ion prowadzi nudne życie. Każdy dzień upływa mu na jałowych rozmowach z sąsiadami i wspólnym jedzeniu posiłków z obrażoną na niego od lat żoną – Niną, która nie odzywa się do niego ani słowem. Bohater czuje się przegrany i nie chciany przez nikogo, na czele z synem, który wyemigrował parę lat temu do Kanady i założył tam swoją rodzinę. Wszystko zmienia się pewnego dnia, gdy Ion dostaje powiadomienie, że przyznano mu Honorowy Medal za bohaterskie czyny w czasie II wojny światowej, którą mężczyzna ledwo pamięta. To wydarzenie zmusza go do ponownego rozważenia całego swojego dotychczasowego życia. Może Ion nie był znów takim przegranym? Może jego rodzina powinna być z niego dumna?”
No i muszę powiedzieć w tym miejscu, że film mnie pozytywnie zaskoczył, pomijając może końcówkę, która nie była szczególnie wyczerpująca. Szkoda, że tak długo był przekładany, ze względów logistycznych, gdyż ewidentnie odbiło się to na frekwencji… Oprócz mnie, oglądało ten film może 6 osób… W ogóle to muszę zwrócić się do Jimmy’ego z zapytaniem w jakim stopniu ten festiwal spotyka się z odpowiedzią ze strony zwykłych widzów – nie dziennikarzy, wolontariuszy i innych, bo Ci robią bardzo dobrą robotę – ale właśnie ze strony tych, którzy patrząc na plakat wchodzą na stronę i kupują bilet.
Powróćmy jeszcze na chwilę do tematu filmu, bo przecież o tym głównie miałem naskrobać kilka słów. Otóż przed seansem dostałem kartę do głosowania, ponieważ „Medal of Honor” jest produkcją, która bierze udział w zmaganiach konkursowych. Z czystym sumieniem i odkrywając swoje preferencje mogę powiedzieć, że film oceniłem jako dobry. Realizacja była bardzo spójna, montaż nie męczył i dobrze prowadził, a fabuła wciągnęła mnie na dobre. Dlaczego zatem nie bardzo dobry? To zakończenie…
Snake
26 kwietnia 2010 at 14:55De gustibus non est disputandum :) W każdym razie dziękuję za komentarz, cieszę się, że Tobie film się podobał, no i przede wszystkim fajnie, że przyszedłeś, bo z tą frekwencją to ciężko bywało :P.