Złapane w sieci #76 – „MIASTO PRYWATNE” (1994)
„MIASTO PRYWATNE” (1994)
reż. Jacek Skalski
Gdy w 1994 roku film „Miasto prywatne” wchodził na ekrany polskich kin, Bogusław Linda był u szczytu swej popularności. Przyczyniły się do tego niewątpliwie sukcesy pierwszych filmów Władysława Pasikowskiego („Kroll” 1991, „Psy” 1992, „Psy II: Ostatnia krew” 1994), ale przecież aktor już wielokrotnie udowadniał widzom, że grać potrafi (m.in. „Przypadek” i „Kobieta samotna”, oba z 1981 roku). Nic dziwnego, że każdy kolejny tytuł, który dopisywał do swojej filmografii, elektryzował. Nie inaczej rzecz miała się w przypadku filmu Jacka Skalskiego, reklamowanego jako gangsterska epopeja z rodzimego podwórka. Było o nim głośno już na etapie produkcji, gdyż temat jaki poruszał wydawał się mieć wiele wspólnego z ówczesną polską rzeczywistością. Jak się miało wkrótce okazać, zbyt wiele…
Niewielkie podwarszawskie miasteczko (czytaj Pruszków) to miejsce działań podwórkowej bandy składającej się z kilku nastolatków, którym przewodzą Ali i Pawik. Początkowo ta zwykła łobuzerka – ot dawanie upustu nagromadzonym pokładom niezdrowej energii, z czasem przeradza się w pomysł na życie. Brutalne napady, kradzieże, wymuszanie haraczy, pobicia. W końcu jednak i to przestaje wystarczać naszym bohaterom. Po zmianie ustroju w 1989 roku ich grupa przestępcza wchodzi w nieformalne układy z urzędującymi politykami.
Kiedy obejrzałem po raz pierwszy „Miasto prywatne”, a było to chwilę po ukazaniu się filmu na kasetach wideo w 1995 roku, byłem wielce zawiedziony. Fatalne postsynchrony, bełkotliwe dialogi, nieczytelna fabuła. Dziwiło to tym bardziej, że w produkcji brała udział plejada świetnych aktorów (Bogusław Linda, Maciej Kozłowski, Mirosław Baka, Krzysztof Kiersznowski – tutaj zdubbingowany przez kogoś innego; epizodycznie pojawia się Cezary Żak, Małgorzata Foremniak, Piotr Gąsowski – jednak jeśli chcecie ich wypatrzeć radzę nie mrugać w czasie seansu). Po blisko 18 latach, już jako osoba mająca za sobą pewne doświadczenie na różnych etapach produkcji filmowej, powróciłem do nieszczęsnego obrazu Jacka Skalskiego.
Pierwsze co uderzyło mnie to fakt, iż film zmontowany jest w jakiś 80% z ujęć, które powinny wylądować na podłodze w sali montażowej. Wypowiadający swoje kwestie aktorzy na ogół ustawieni są tyłem do kamery (co przeczy podstawowej zasadzie filmowania) lub oddaleni są od niej na tyle, by nie było widać ruchu ich ust (a wtedy można w nie włożyć każde słowa). Takie zabiegi na ogół stosuje się w momencie gdy coś nam nie wychodzi, np. aktor spojrzał w kamerę, albo coś weszło w kadr i nie możemy użyć tego ujęcia (zresztą tutaj ujęcia, w których pojawia się mikrofon są na porządku dziennym). O ile można byłoby wybaczyć filmowi jedną taką scenę to już z pewnością nie ich przeważającą część. Co jednak zdumiewa jeszcze bardziej, to to, że jest tu kilka ujęć lub scen, które są nakręcone poprawnie, a scenarzysta i reżyser miał już na koncie fabularny debiut, kilka nakręconych dokumentów, kilka scenariuszy i całkiem pokaźną kolekcję nagród filmowych. Poza tym, jak można opowiedzieć gangsterską historię rozgrywającą się na przestrzeni ok. 30 lat w 73 minuty?
Dla mnie wytłumaczenie jest tylko jedno. Jacek Skalski musiał swoim scenariuszem za bardzo zbliżyć się do rzeczywistości. W końcu sam urodził się w Pruszkowie w 1958, więc był rówieśnikiem przedstawionych przez siebie postaci, a te jak wiadomo wzorowane były na autentycznych pruszkowskich gangsterach. Matactwa polityczne nowego ustroju to temat na co najmniej czterogodzinne „Once Upon A Time In Poland”, a nie film, który ledwie przekracza normy pełnego metrażu. Według mnie pan Skalski został pozbawiony dużej części nakręconego materiału, a film musiał poskładać z tego co mu zostało, czyli odrzutów i to tak, aby ponownie się nie narazić. Najwyraźniej nie tylko pierwotna wersja filmu była niewygodna dla ówcześnie dzierżących stołki. Nie mniej niejasna jak sam film jest śmierć reżysera, który zginął w wypadku samochodowym 16 czerwca 1996 roku, w wieku zaledwie 38 lat (w „Mieście prywatnym” też jest scena samochodowego „wypadku”, w którym ginie dwójka ruskich; jednego z nich gra Piotr Cyrwus czyli Rysio z „Klanu”). W międzyczasie zdążył nakręcić dla telewizji kilka spektakli teatralnych. W 2004 roku Piotr Łazarkiewicz nakręcił dokument poświęcony sylwetce reżysera. Nosi on tytuł „Skała”.
Nikt
Przepiękny film...nie wiem co dodać...piękne kilkanaście minut. DziękuZza miedzy #6 - 15 porad, jak zostać lepszym reżyserem?
Bardzo dobre, konkretne wskazówki. Jestem ciekawa, czy współcześnie obDubel#14 - Obróbka skrawaniem (2012)
Dziękuję za recenzję i pozdrawiam :)Rumuński Szwadron
Szczerze, dawno się tak nie ubawiłem tym absurdalnym humorem. Jedyna