Wataha
Rok: | 2011 |
Reżyseria: | Wiktor Kiełczykowski |
Scenariusz: | Wiktor Kiełczykowski |
Zdjęcia: | Marcin Kiełczykowski, Jacek Filipkowski |
Montaż: | Marek Domowicz |
Niedaleka przyszłość. Świat jaki znamy chyli się ku upadkowi, opanowany przez tak zwanych „przemienionych”. Czwórka dezerterów z frontu zachodniego przemierza Europę szukając bezpiecznego miejsca. W wielkim ciągnącym się kilometrami lesie, ich samochód odmawia posłuszeństwa. Szukając schronienia na noc, natrafiają na stary zapomniany hotel w środku lasu, w którym jak się okazuje ukrywa się pewna rodzina. Wszyscy oni będą musieli stoczyć walkę ze złem, które kryją w samych sobie.
Pan Antenka
29 grudnia 2013 at 22:25Oto co zepsuło klimat tego dobrze zapowiadającego się filmu: - za długi wstęp - słuchajcie to jest kino amatorskie a nie nowy film Nolana, nie ma się ochoty czekać co będzie dalej. Powiem więcej, wkurzyć się można tymi 28 sekundami ciemności na początku. Wiem że muzyka itd. ale kurde, litości; - dźwięk (jego jakość, np. w scenach przesłuchania dziewczyny był nie do przyjęcia); - krzywo wklejone efekty wystrzałów z karabinu, krzywo i nieumiejętnie bo sam muzzle flash to nie wszystko. Miejscami wystrzały nie pojawiały się wcale chociaż powinny, a szkoda; - pojawiające się co rusz włączniki światła, takie różne rozpraszające badziewia które dało się zakleić czarną taśmą (czyli detale); - i ten motyw forsowania lichych drzwi do domu. Nie mogłem uwierzyć że uzbrojony i raczej doświadczony żołdak tak długo się guzdra z otwieraniem; - troszkę mnie zmęczyła mnie rozmowa z dziewczyna którą przeplatana jest akcja filmu, w gruncie rzeczy pokazaliście tzw. "gadającą głowę" trochę jak w filmie dokumentalnym. To nie jest zarzut, ale nudziło podczas oglądania. Poza tym naprawdę dobrze się oglądało pierwszą scenę w której pojawiają się żołnierze, Marina i ksiądz. Nie jest to zły film, ale jak chcecie żeby ludzie chętnie oglądali 30 minut Waszej autorskiej twórczości to niestety Panowie pracujcie nad jakością. Powodzenia i dzięki za film. no offence
Pan RaV
2 stycznia 2014 at 00:29Czepiasz sie jak by to byl nowy film Nolana, a to jest przeciez kino amatorskie :p
Pan Antenka
2 stycznia 2014 at 20:40Właśnie się nie czepiam, tylko piszę o tym co moim skromnym zdaniem można poprawić w przyszłych produkcjach. "Wataha" nie jest złym filmem, jest filmem przyzwoitym który "się ogląda". Jednak zwłaszcza że jest to kino amatorskie to trzeba mieć się na baczności na ewentualne potknięcia. Broń Boże się nie czepiam. Poza tym kurde chciało mi się film dwa razy zobaczyć i wypisać to co mi się rzuciło w oczy. Do diaska ;)