Sunday, Dec. 8, 2024

PREMIERA: Wołomin kontra Zielona Góra

Autor:

|

18 listopada 2011

|

No i mamy kolejną w tym okresie czasu premierę na Kinoamatorskie.pl. Tym razem z takiej możliwości skorzystała Grupa Filmowa Wołominek, która chciałaby przedstawić Wam film p.t. „Wołomin kontra Zielona Góra”. Produkcja będzie opowiadać o spotkaniu GFW z „Lipą” czyli Janem Grzegorzem Lipnickim z zielonogórskiej grupy filmowej MUSZTARDA SAREPSKA KOMPANY. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, kim jest owa persona, zapraszamy do zapoznania się z notką biograficzną autorstwa samego zainteresowanego, którą zamieszczamy pod filmem. Autorzy filmu na pewno chcieliby poznać Wasze opinie, więc jeśli tylko macie na to ochotę zachęcamy do napisania choć kilku słów.

 

 

Rodzony w dniu Meczu na Wodzie. Obecnie jestem bezdzietnym singlem z wyboru choć wolę staromodnego kawalera. I tak niechaj zostanie. Nie chcę mieć stałej żony. Nawet niestałej. Nie marzę o domku z ogródkiem, drinku na hamaku i gromadce dzieci. Mieszkam w gierkowskim bloku na osiedlu Piastowskim w Zielonej Górze i to jest moje cudowne miejsce na tej planecie!

 

Imię JAN zawdzięczam mamie (po jej dziadku Józefie Polaku – dzielnym żołnierzu Gwardii Ludowej o pseudonimie „JANEK” właśnie). Ojciec (dziennikarz sportowy regionalnej gazety) walczył o GRZEGORZA na cześć Grzegorza Laty – króla strzelców mundialu ’74. Gdy Muller strzelał Polsce karnego, właśnie się wykluwałem na porodówce w Zielonej Górze. To może jednak powinienem być Gerd Lipnicki z miasta Grunberg?

Nie lubię Grzegorza (również za Grzegorza VII i jego celibat). Całe szczęście Grzegorz został jako drugie imię. Na moje nieszczęście drugie imię wpisano również jako oficjalne. I tak stałem się byłem obywatelem PRL obojga imion. Miało to swoje plusy – w przedszkolu ganiałem z patykiem jako Janek Kos i Grigorij Saakaszwili w jednym (nie mylić z facetem trzęsącym Gruzją). Lepsze to niż bycie Szarikiem. W szkole podstawowej i tak nazwali mnie Musztarda (ponoć od koloru włosów). W liceum stałem się Lipą. Po szkole średniej, nieudanym podejściu do łódzkiej filmówki i poborze do zasadniczej służby wojskowej RP założyłem Zielonogórską Grupę Filmową. Był rok 1995 i era VHS w rozkwicie. Grupę nazwałem MUSZTARDA SAREPSKA KOMPANY. Zrealizowaliśmy jeden jedyny film p.t. TERMINATOR 4 o wojnie termojądrowej. Na przełomie wieków poznałem smak narkotyków. Moja dragowa historia stała się kanwą dla filmu „że życie ma sens”, który zrealizował pan Grzegorz Lipiec wraz z grupą SKY PIASTOWSKIE.

Ze względu na podobieństwo zewnętrzne mój życiorys odegrał reżyser Lipiec. Od tamtego czasu aż do dziś jestem: „młodym, zdolnym filmowcem-amatorem, który na bank wypłynie”. A czterdziestka już dyszy na karku…

 

Po projekcie TERMINATOR 4 nie zrobiłem już jednak żadnego filmu po dziś dzień. Parałem się natomiast różnymi innymi zawodami. Łapałem naj sam przykład koty po dzielnicy z kolesiami. Sprzedawaliśmy te dachowce na targu w Berlinie po 50 marek (tak, tak, była taka waluta – stare czasy). Koty chodzą zresztą u Niemca do dziś (ok. 30 euro za sztukę). W ogóle robiłem dużo w zwierzętach. Sprzedawałem kury po wioskach. W ten biznes wkręcił mnie kolega z podwórka. Mówił, że kogucika będziemy dawać w
gratisie. I dawaliśmy nawet po dwa a ciocie z wichurek brały garściami nasze kurki. Najlepiej schodziła Zielononóżka. Ale teraz już za stary c**j jestem na takie podchody. Wróciłem do kamery. Weselnej zresztą. Aż na ślubie kolegi Oberdilera (mającego w zwyczaju mówić do swych ofiar: „przy**b se sam”) tak ładnie kręciłem zaobrączkowanie, że z widowni dostałem ofertę współpracy z policją. Jako cywil – młody, zdolny amator, który na bank wypłynie – ganiam teraz z kamerą na akcjach Wydziału Antynarkotykowego. Znów czuję się jak Janek Kos czy nawet Grigorij z wąsem na przedzie. Naturalna adrenalina na zawijaniu fabryk amfetaminy jest po stokroć lepsza niż po starym, niepoczciwym władzie. Zresztą wład to teraz na dzielnicy sztryma.

 

Po godzinach, od kilku lat, nagrywam kronikę osiedla Piastowskiego. Sąsiadów i zwykłych ludzi filmuję. Dla potomnych.

Póki co wciąż brakuje mi weny na film fabularny i perfidna ta wena raz jest a raz jej nie ma.
U mnie echo od przełomu wieków.

Ale kiedyś i tak wypłynę. Na bank!

 

Z poważaniem
Jan Grzegorz Lipnicki – „Lipa” z Zielonogórskiej Grupy Filmowej MUSZTARDA SAREPSKA KOMPANY

 

Share This Article

O autorze

Michał Kołdras

Michał Kołdras

Jestem właścicielem firmy, a zarazem serwisu Kinoamatorskie.pl. Na co dzień prowadzę warsztaty filmowe (warsztaty.kinoamatorskie.pl) i zajmuję się promocją kina niezależnego w Polsce.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

*

Przeczytaj poprzedni wpis:
Dzisiaj w FotoPlastykonie

  Przypominamy, że dzisiaj o 17.00 na antenie Radia Radioaktywne.pl usłyszymy naszą partnerską audycję Fotoplastykon, którą jak zwykle poprowadzi dla...

Zamknij