WILCZYCA (1983)
WILCZYCA (1983)
reż. Marek Piestrak
Zwykło się mawiać, że „na bezrybiu i rak – ryba”. No tak, tyle tylko że to nasze „stworzenie” nawet raka nie przypomina.
Polska pod zaborem austriackim. Zasłużony w walkach narodowowyzwoleńczych Kacper Wosiński zostaje przeklęty przez swą umierającą żonę Marynę, która obiecuje uprzykrzać mu żywot do ostatnich chwil. Nie pomaga nawet przebicie denatki osinowym kołkiem (z tego co się orientuję jest to zabieg stosowany przeciwko wampirom, a tutaj będziemy mięli do czynienia z motywem cokolwiek bliższym wilkołakom). Maryna powraca jako duch/wilczyca, by za chwilę wejść w ciało Julii, żony właściciela posiadłości, w której pracę dostaje Kacper.
Niestrudzony adaptator kina gatunków na rodzimy grunt, Marek Piestrak, po pięciu latach które minęły od czasu premiery jego ekranizacji powieści Stanisława Lema „Test pilota Pirxa”, serwuje nam horror. Jako, że polska kinematografia pochwalić się może jedynie kilkoma horrorami (m.in. „Lokis”, „Diabeł”, „Widziadło”, „Medium”) to chwali się wszystkimi, nawet „Wilczycą”. Wypowiedzi Piestraka o własnej twórczości zakrawają o skrajną megalomanię: „Moja „Wilczyca” miała 2 miliony widzów (…). Weszła na ekrany prawie równocześnie z „Wejściem smoka”, pierwszym filmem karate w Polsce, i mimo to miała ogromną widownię. Myślę, że trafiła po prostu na zapotrzebowanie społeczne na ten rodzaj kina, trafiła w gust widza. (…) Zarówno w „Wilczycy” jak i „Powrocie Wilczycy” pracowała czołówka polskich artystów filmu. Scenografię tworzyli wybitni scenografowie (…), kostiumy i wnętrza artyści współpracujący m.in. z Hasem i Wajdą. Wreszcie grała czołówka polskiego aktorstwa”.
Panie Marku, skoro tak, to chyba akurat wszyscy byli w wyjątkowo kiepskiej formie. Aktorstwo sprawia wrażenie skrajnie przerysowanego albo wręcz nieudolnego. Być może to wina kiepskich dialogów, a być może fatalnego prowadzenia aktorów na planie. Mierne zdjęcia i średni montaż też nie pomagają (że nie wspomnę o postsynchronach). Plenery są wyjątkowo ubogie jeśli nie wręcz tandetne. O efektach specjalnych (odcięta ręka) i charakteryzacji pisać można jedynie w kategorii kiczu i campu. Niezłe kostiumy i wnętrza to trochę za mało by nazywać ten film klimatycznym.
Mimo to, a może właśnie dlatego „Wilczyca” stała się filmem kultowym. I bardzo dobrze, bo o to przecież chodzi żeby do widza trafić. Liczba miłośników filmu Piestraka rośnie. Czy dołączycie do nich i Wy? Jeśli tak to zapraszam przy okazji do odwiedzenia i polubienia
mojego serwisu o wstydliwych momentach polskiej kinematografii ;-)
Nikt
Przepiękny film...nie wiem co dodać...piękne kilkanaście minut. DziękuZza miedzy #6 - 15 porad, jak zostać lepszym reżyserem?
Bardzo dobre, konkretne wskazówki. Jestem ciekawa, czy współcześnie obDubel#14 - Obróbka skrawaniem (2012)
Dziękuję za recenzję i pozdrawiam :)Rumuński Szwadron
Szczerze, dawno się tak nie ubawiłem tym absurdalnym humorem. Jedyna