Złapane w sieci #110 – THE MONSTER THAT CHALLENGED THE WORLD (1957)
THE MONSTER THAT CHALLENGED THE WORLD (1957)
reż. Arnold Laven
Mistrz Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że film powinien rozpoczynać się od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno stopniowo rosnąć. Według tej właśnie zasady nakręcony został obraz Arnolda Lavena.
Niewielkie trzęsienie ziemi (chwieje się pan, buja tabliczka i trzęsie kamera) przywołuje do życia śpiącego od tysięcy lat gigantycznego mięczaka, z twarzy i figury przypominającego gąsienicę. Niebawem okazuje się, że stworów jest dziesięć i mają ambitny plan – rzucają wyzwanie światu (w zasadzie to nie wiem skąd ten wniosek, ale ważne, że w tytule brzmi dumnie). Pech jednak dla mięczaków (które tak by the way są wodnymi ślimakami), a szczęście dla ludzkości, że owa pobudka ma miejsce nieopodal bazy marynarki wojennej USA. A z USA nie ma co zaczynać (szczególnie w hollywoodzkich produkcjach)…
Rok 1957 był dla amerykańskiego science fiction rokiem niezwykle urodzajnym. Samych tylko kinowych produkcji z tego gatunku było ponad 30, a wśród nich takie perełki jak: „Attack Of The Crab Monsters”, „The Incredibly Shrinking Man”, „The Deadly Mantis”, „Beginning Of The End”, „The Giant Claw”, „Rodan”, „The Black Scorpion”, „The Monolith Monsters” (miłośnicy retro sci-fi czytając to zapewne już mają erekcję). „The Monster That Challenged The World” nie powinien mieć kompleksów na tle tych produkcji, wręcz przeciwnie. Zrealizowany jest bardzo starannie, szczególnie pod względem scen z tytułowym potworem. Spora w tym zasługa Augie Lohmana, który zbudował blisko 3 i pół-metrowego mięczaka poruszanego częściowo hydraulicznie. Budowaniem napięcia zajął się natomiast reżyser, Arnold Laven, który wcześniej realizował seriale dla telewizji oraz kryminały („Without Warning”, „Vice Squad”, „Down Three Dark Street”), a także dramat wojenny z Paulem Newmanem „The Rack” (1956).
Czy więc „Potwór, który rzucił wyzwanie światu” wyróżnia się czymś szczególnym? W zasadzie nie (no chyba, że gigantycznym mięczakiem, który gra kilka mięczaków). Z pewnością można go zaliczyć do bardziej udanych obrazów z potworami ery atomowej, ale do ścisłej czołówki mu daleko. Ot rzetelna produkcja, w której brak tandety, tak często obecnej w innych podobnych filmach z tego okresu. Podczas seansu nie sposób się nudzić i źle bawić. Polecam.
Polecamy bloga autora działu „Złapane w sieci”:
Zza miedzy #6 - 15 porad, jak zostać lepszym reżyserem?
Bardzo dobre, konkretne wskazówki. Jestem ciekawa, czy współcześnie obDubel#14 - Obróbka skrawaniem (2012)
Dziękuję za recenzję i pozdrawiam :)Rumuński Szwadron
Szczerze, dawno się tak nie ubawiłem tym absurdalnym humorem. JedynaLudwik Danielak - Żołnierz wyklęty
Chwała bohaterowi. To zbieżność z moim nazwiskiem. Zbieżność również o