Złapane w sieci #150 – 20 MILLION MILES TO EARTH (1957)
20 MILLION MILES TO EARTH (1957)
reż. Nathan Juran
Gdy swe talenty łączą na planie reżyser Nathan Juran i mistrz animacji poklatkowej Ray Harryhausen to tak jakby w ringu spotykało się dwóch znakomitych pięściarzy. Różnica jest jednak taka, że w tej walce nikt nie zostanie pokonany. Wygrają zarówno twórcy, jak i widzowie mogący rozkoszować się tym niebywałym spektaklem.
U wybrzeży Sycylii rozbija się statek. Bynajmniej nie pasażerski i bynajmniej nie przypłynął z Wenecji (nawiązując do pewnego dialogu z filmu). Nim jedyny ocalały członek załogi zdąży powiedzieć, co przyleciało na kosmicznym statku wraz z nim z Wenus (tak, tej planety) sprytny chłopiec, Pepe, wykradnie to i sprzeda za kilka lirów miejscowemu biologowi. A mowa o wenusjańskim stworzeniu imieniem Ymir (tak naprawdę to w filmie nie pada ani razu jego nazwa, ale miłośnicy gatunku znają doskonale imię jednego z „najukochańszych dzieci” Raya Harryhausena), któremu ziemska atmosfera nad wyraz służy gdyż rośnie błyskawicznie i gigantycznie…
Reżyser Nathan Juran (m.in. „The Deadly Mantis”, „The Brain From Planet Arous”, „Attack Of The 50 Foot Woman”, „Jack The Giant Killer”, „First Men In The Moon”) w samym tylko 1957 roku wprowadził do kin cztery filmy (dwa w maju, jeden w czerwcu i jeden w październiku). Było to jednak tempo pracy dość powszechne w Hollywood w połowie ubiegłego wieku. Niewątpliwie często przekładało się ono na jakość tworzonych filmów, ale w przypadku „20 Million Miles To Earth” możecie być spokojni. Gdy za efekty specjalne odpowiadał Ray Harryhausen (m.in.: „It Came From Beneath The Sea”, „Earth Vs. The Flying Saucers”, „Beast From 20 000 Fathoms”), szykowały się nie lada emocje. Wiecie dlaczego akcja filmu rozgrywa się we Włoszech? Bo Harryhausen chciał spędzić tam wakacje. Oto jak ważną postacią był mistrz animacji – podporządkowano pod niego całą koncepcję filmu. Jedynie nie udało się zgromadzić wystarczająco dużego budżetu, aby nakręcić film w kolorze, jak również chciał tego Harryhausen. To marzenie spełniło się dopiero pięć lat po śmierci reżysera. W 2007 roku, przy współpracy Harryhausena, film poddano restauracji i koloryzacji, co uświetniło 50 rocznicę powstania oryginalnego obrazu.
William Hopper (zagrał u Jurana w „The Deadly Mantis”, a już wkrótce miał za dobre oddać się telewizyjnemu wyrobnictwu wcielając się 271 razy w postać prywatnego detektywa w popularnym serialu „Perry Mason”) był jedynym aktorem z głównej obsady, której dane było doświadczyć uroków malowniczej Italii. Reszta aktorów musiała gimnastykować się na tle ekranów do projekcji tylnych (skąd my to znamy? kłaniają się współczesne blockbustery i zielone pokoje).
W filmie możemy podziwiać również Thomasa Browna Henry’ego, drugiego po Morrisie Ankrumie, etatowego wojskowego Hollywood (m.in.: „Beginning Of The End”, „The Thing That Couldn’t Die”, „The Brain From Planet Arous”). A zatem nie przedłużam już ani chwili. Oglądajmy ;)
Nikt
Przepiękny film...nie wiem co dodać...piękne kilkanaście minut. DziękuZza miedzy #6 - 15 porad, jak zostać lepszym reżyserem?
Bardzo dobre, konkretne wskazówki. Jestem ciekawa, czy współcześnie obDubel#14 - Obróbka skrawaniem (2012)
Dziękuję za recenzję i pozdrawiam :)Rumuński Szwadron
Szczerze, dawno się tak nie ubawiłem tym absurdalnym humorem. Jedyna